Forum www.anchorage.fora.pl Strona Główna


7 /przyjęta-aktywna/

 
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.anchorage.fora.pl Strona Główna -> Kosz
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcelka
Gość







PostWysłany: Czw 0:50, 25 Gru 2008    Temat postu: 7 /przyjęta-aktywna/

Zabijcie mnie!
Hollć, jak mnie przyjmą, to żądam bannera.

W zgłoszeniu należy podać:


*Imię
Marcelinda <3
Znaczy Marcela

*Wiek
jeszcze lat 15

*Innego bloga bądź próbkę twórczości (mile widziane i jedno, i drugie)
sztuka-minimalna . blog . onet. pl

próbka:
(jak się błaźnimy to na całej linii, a co xD)
fr. fanficka z mego lj.
nie doszukujcie się sensu xD

Tak długo szukałem nienawiści i w końcu ją znalazłem.

Tamtego dnia kontemplowałem nad dotykiem twoich dłoni i jedyne co przychodziło mi na myśl, to ręce dziecka. Brzdąca, który ochoczo wykonuje wszelkie polecenia, urzeczywistnia prośby. Który słysząc 'Malutki, pocałuj wujka Jui'ego w nosek', nie ucieka, jak gromada innych bachorów, a wręcz przeciwnie, podskakuje radośnie i klaszcze w dłonie. Potem całuje - delikatne i nieśmiało.



To zabawne, w myślach nigdy nie nazywałem cię po imieniu. W ogóle cię nie określałem, co najwyżej czasami szeptałem 'malutki' i śmiałem się do rozpuku z własnej naiwności, głupoty i braku krytycyzmu.



Prawda była taka, że bałem się myśleć o tobie, o swoich uczuciach, o marzeniach, przyszłości, czymkolwiek. Nie odzywałem się, nie ujawniałem pragnień, powoli stawałem się suchym mechanizmem spełniającym polecenia, niezdolnym do odczuwania czegoś głębszego. Wolałem milczeć, choć to było do mnie takie niepodobne. Tak naprawdę bałem się, że nagle staniesz się tylko wytworem mojej wyobraźni, twoje kontury staną się rozmazane i nie pozostanie po tobie nic, oprócz wspomnień. Będąc przy tobie wolałem zapaść się pod ziemię, zneutralizować, rozpłynąć się w powietrzu, nabrać właściwości kameleona, zniknąć. Myślałem, że jeśli przestanę istnieć, to łatwiej będzie mi znieść twój brak. Jednak trwałem uparcie, w niezmienionej formie, będąc sobą. Na nieszczęście, widzialnym. Nie byłem zbyt dobrym uczniem, nie miałem zdolności do uprawiania iluzji, a jedyna nadludzka cecha, jaką zostałem obdarzony, nosiła dumną nazwę 'fluorescencja', co jednak ani trochę nie pomagało mi we wtapianiu się w tło. Sądzę, że nawet jeśliby się to udało, nie byłoby mi lżej ani o jotę. Zresztą znikanie jest dużo trudniejsze niż mogłoby się wydawać.





I czy walka o panowanie nad sobą ma sens?





Obserwuje cię, kiedy leniwie sączysz wino, mimowolnie głaszcząc szkło. Kiedy czytasz gazetę, nieświadomie zaginając jej rogi. Kiedy piszesz, bezwiednie przygryzając długopisy. I kiedy śpisz. Kiedy kłamiesz. Gdy zapominasz wyrzucić śmieć. Nawet gdy gotujesz. Zaraz, ty nie gotujesz, zatem... kiedy zamawiasz pizze przez telefon. Tak bardzo lubisz jej smak, zawsze zjadasz ją z jakimś chorym namaszczeniem. Nigdy nie spojrzałeś na mnie w taki sposób, w jaki patrzysz na ten pieprzony placek, który dowożą ci z drugiego końca miasta. Rzecz jasna za niebagatelną cenę. Wiem, bo kiedyś rachunek wypadł ci z portfela. Zdaje się, że nawet mam go do dzisiaj. Jak twój kwit z pralni. Ten z kolei znalazłem przy stoliku nocnym, obok twojego łóżka. Oba papiery trzymam w piekarniku. Nie żartuję! Piekarnik to dla mnie swego rodzaju sacrum – przechowuje w nim tylko to, co ważne. Coś jak sejf. Trzymam tam na przykład nasze wszystkie bilety do kina. Serio.



Nigdy nie zastanawiałeś się dlaczego mam dwa piekarniki? Dziwne. Mnie od niepamiętnych czasów zastanawia fakt, po co ci podwójny zlewozmywak, który tak zabawnie kontrastuje z ogromną zmywarką. Przecież ty nigdy nie zmywasz. Czasem tylko oglądasz telewizor. Wtedy oczywiście także cię obserwuję.



Myślę o przyszłości albo o przeszłości. Zależnie od humoru, jednak, jakby się tak głębiej zastanowić, to chyba częściej rozważam o przyszłości; o naszym życiu kiedyś, o naszym mieszkaniu kiedyś, o nas. Ale, tak będąc całkowicie obiektywnym, moje refleksje najczęściej dotyczą tego, co dzieje się w tym konkretnym momencie, w danej chwili, w sekundach, w których tworzy się nasza historia.



O czym myślisz, łypając groźnie na niesforny kosmyk włosów, psujący twoją idealną fryzurę? I w ogóle co myślisz o mnie? Co czujesz? Kim dla ciebie jestem? I czy to gra? Czy słowa które wypowiadasz są reżyserowane? Te swobodne wyrazy, spontanicznością drażniące mnie – zamkniętego w ironicznie złotej klatce. I co zrobisz, gdy kiedyś potknę się o twój słodki uśmiech? Co, gdy padając stłukę szklane marzenia, które tak skrzętnie przede mną ukrywasz? Pewnie są intymne i ważne. To zrozumiałe, że nie chcesz dzielić ich z kimś takim, jak ja.



Ciekawe co zrobiłbyś, gdybym się zapomniał i przyznał, że cię kocham. Zostawiłbyś mnie, czy uzależnił od siebie jeszcze bardziej? Czy to cokolwiek by dla ciebie znaczyło?



Pewnie nie.



Ciekawe czy czasem boisz się, myśląc, że mógłbym odejść.



Bo wiesz...



Tak naprawdę, nie jestem twój, nie zatraciłem się w tobie. Nie zgubiłem się, mimo że tak długo byłem zagubiony, jak świeca jaśniejąca w południe, jak płatek śniegu w morzu. To prawda: kocham cię, wciąż odnajduję cię na nowo. Ciebie, jako ducha piękna i światła. Co prawda nic o tym nie wiesz, ale usprawiedliwiam to tym, że rzadko miewasz jawny kontakt z rzeczywistością. Artyści. Nawet gdybym zaczął mówić o tym otwarcie, nic by z tego nie wyszło. Pewnie zmieniłbyś temat na wzorce nowoczesnych królewien czy innych kopciuszków. A ja...Ja jeszcze jestem sobą, ale kto długo jest zagubiony jak światło, jest zagubiony w świetle.



Czasami przykrym jest, iż nie wiesz, że mam ochotę błagać cię. Że nie marzę o niczym innym jak o tym, aby irytującym strumieniem słów zmusić cię, rozkazać, do skutku domagając się usunięcia własnego sensu. Tego, abyś pozostawił mnie głuchym i ślepym, ogarniętym gwałtownością niespełnionej miłości, a jednocześnie słabnącym w pędzie wiatru.

*Gg
4793945

*Mail
[link widoczny dla zalogowanych]

*Dane bohatera (imię, nazwisko, wiek, aktora użyczającego wizerunku)
Gina Lindberg, 19 lat, myślę nad modelką xD

*Krótki opis bohatera
nie jest krótki, choć pierwotnie był dużo dłuższy (Zabijcie mnie po raz drugi, nie mogę oprzeć się autocharakterystyce i pokrętnej autobiografii, a kto mnie zna, to zdaje sobie sprawę, że o sobie mogę mówić bez końca) - i tak gratuluje każdemu kto to przełknie xD

Gina Lindberg

Dziewiętnastoletnia Californijka, multiinstrumentalistka grywająca na charytatywnych kwestach i supportująca wiosenne, dziecięce teatrzyki w hospicjach. Na co dzień podrzędna kelnerka, w myślach wciąż balerina, o zbyt malinowych ustach. Standardowa buntowniczka ze strusim instynktem chowania głowy w piasek. Ponadto egzystencjalna uciekinierka od lat dwóch, maniaczka zdrowego żywienia od trzech i sprofanowane fatum od półtora roku.

Społeczniczka uniezależniona od ojca biznesmena, w mieszkaniu na trzecim pietrze, a co najważniejsze na swoich własnych dziewięćdziesięciu metrach kwadratowych groteski. Chwilami
zbyt odpowiedzialna i refleksyjna, innym razem – nadto szalona ignorantka. Zawsze perfekcyjna i delikatna, choć w obejściu zdaje się być gwałtowną i szczerą do bólu. Złośliwość to jej credo, podobnie jak wieczne obecna arogancja. Pani Wierny Ironik, o wyszukanym poczuciu humoru i pobłażliwym spojrzeniu na rzeczywistość oraz egzystencjalne problemy ludzi ją tworzących. Zjadliwa i samoirytująca się fanatyczka poglądów i wartości.

Ciągle paradoksalnie skryta po przeżytych urazach i zaniedbaniach, nieustannie zerkająca w przeszłość z przeświadczeniem, że nawet jeśli odetniemy się od naszych grzechów, to nie możemy przestać opadać na dno, ani nie możemy zawrócić.

Naiwne spojrzenie na świat i niewyczerpalny optymizm to jej cechy rozpoznawcze, a otwartość może być niejako uznawana za jej drugie imię. W każdej sytuacji potrafi odnaleźć tę drugą, choć trochę przypominającą lepszą, stronę medalu. Zaraża uśmiechem który nigdy nie schodzi z jej twarzy [bo przecież tak pięknie świeci słońce!]. Ponadto średnio piętnaście razy na dobę budzi się w niej miłosierna samarytanka, przez co nie odmówi pomocy nikomu bez względu na porę dnia, humor, i ewentualną ilość spożytego alkoholu. Chodząca poradnia, psycholog, pomysłodawca i organizator czego-tylko-zachcesz. Znajdziesz ją wszędzie, podczas gdy ona nie wystawi choćby nosa poza swój własny, bezpieczny świat marzeń.

Uwaga!
Dostatecznie krucha, by rozsypać się w dłoniach.

edit: jestem zawiedziona ^^ zapomniałam dodać wstawki o wahaniach nastrojów mojego czarującego jestestwa.

Czekam na odpowiedź.
Ha!
Uprzejmie proszę, o włączenie mnie w szeregi tejże armiji <3

Marcela
Marczelo
Marc.
Sagerieta
o.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.anchorage.fora.pl Strona Główna -> Kosz Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Bright free theme by spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin